Na granicy snu - Anna M.Gorgolewska

Autorka: Anna M. Gorgolewska
Tytuł: Na granicy snu
Wydawnictwo:
Rena główna bohaterka książki na granicy snu jest pełną życia nastolatką.
Od pewnego czasu męczą ją dziwne koszmary. Śni jej się, że jest w obcym miejscu, w którym jest coś tajemniczego, a zarazem niebezpiecznego. Za każdym razem powtarza się także obraz ciepłych brązowych oczu wpatrujących się w nią intensywnie.
Rena boi się spać dlatego coraz więcej czasu spędza na przemyśleniach związanych ze zrozumieniem koszmarów oraz przygotowuje się wraz ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi Tomkiem i Miką do swoich osiemnastych urodzin.
Prezent urodzinowy jaki otrzymuje dziewczyna okazuje się przyczyną zawieszenia życia ziemskiego i początkiem nowego w krainie Koh- i-noor.
Rena ulega wypadkowi samochodowemu i zapada w śpiączkę budząc się jednocześnie w krainie swoich koszmarów. Tam czeka na nią mała dziewczynka, która wyglądem przypomina dzikuskę. Od razu widać, że nie jest przychylnie nastawiona do Reny. Jest także Kalm brat dziewczynki, którego Rena od razu poznaje, bowiem jest właścicielem pięknych brązowych oczu, które Rena zna ze snów. Dziewczyna otoczona czułą opieką Kalm’a dowiaduje się, że na chłopaku i jego rodzinie od dawna ciąży klątwa, którą może zdjąć tylko ta osoba, która rozwiąże zagadkę. Rozpoczyna się walka z czasem. Już niedługo wysłannik przyjdzie po kolejną ofiarę. Czy im się uda?
Na granicy snu to typowa książka przeznaczona dla młodzieży. Podejrzewam, że dorosły czytelnik stwierdzi, że książka jest zbyt infantylna i raczej po nią nie sięgnie, chociaż mogę się mylić.
Akcja książki dzieje się bardzo szybko. Jak dla mnie za szybko. Drugą ważną sprawą jest to, że według mnie autorka nawet nie starała się budować napięcia. Niestety książka dużo na tym traci. Przykładową taką sytuacją w której absolutnie niezbędna jest nutka dramatyzmu i napięcia jest ta, w której ważą się chociażby losy głównej bohaterki. Ta sytuacja opisana jest na pół strony i zanim czytelnik zdąży się zestresować okazuje się, że wszystko już w porządku:
„Aparatura oszalała.

Piskliwe dźwięki postawiły na nogi cały personel oddziału.

- Co to? Co się dzieje? – Jędrek z rozpaczą zagrodził drogę lekarzowi dyżurnemu.

- Nie wiem! Proszę wyjść, tu Pan tylko przeszkadza!

Lekarz nie bawił się w uprzejmości, dla niego priorytetem było dobro pacjentów, a nie bezsensowne pytania ich rodzin.

Wystraszony chłopak obserwował, jak lekarze i pielęgniarki krzątają się wokół jego siostry.

- Proszę, nie…Proszę…Proszę…- szeptał pobladłymi wargami. – Walcz, Reniu, Walcz!

Wskaźniki wróciły do normy równie niespodziewanie, jak się rozszalały. Drzwi izolatki się rozsunęły i stanął w nich lekarz. – Wszystko w porządku – powiedział – może Pan wejść.

- Dziękuję! – Jędrek wszedł do pokoju i usiadł na krześle. Schował twarz w dłoniach i głęboko odetchnął. – Dziękuję.”
Coś takiego na dłuższą metę staje się bardzo męczące i niestety jest nie do przyjęcia. Zastanawiam się czy taki zabieg był celowy? Czy chodziło o to, aby potencjalny młody czytelnik się nie nudził i szybko przebrnął przez książkę?
Podsumowując książka ta jest przede wszystkim o życiu na pograniczu dwóch światów. Jest o zawieszeniu pomiędzy jednym życiem, a drugim. Pojawia się tu także wątek, tragicznej (moim zdaniem) miłości, która wymaga jednocześnie wyrzeczenia, cierpienia i poświęcenia.
Koniec książki nastraja czytelnika bardzo optymistycznie. Wydaje się jakby to wszystko musiało się stać aby doprowadzić główną bohaterkę do tego miejsca, w którym rozpoczyna swoje życie na nowo.

Zakurzona półka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka